Sesje RPG dla każdego

Buzz

Hej ho, przyjacielu, parszywy dzień mamy, nie? Nie wiesz kim jestem? Stary, przecież tu wszyscy mnie znają, nawet Ty, choć sobie z tego sprawy nie zdajesz. Kilka miesięcy temu to ja Ci załatwiłem tego czystego dopalacza. Tak, tak, właśnie wtedy…. Co?!? Że niby nie był taki czysty?!? Stary, nie graj sobie ze mną w kulki… zresztą nie o tym chciałem z Tobą pogadać. Jest robota i to nie byle jaka… ale może chodź, podwiozę Cię, nie stójmy na deszczu, bo mi jeszcze kapelusz przepali, kto wie co teraz z nieba pada…

Nie wiem co dokładnie w tej chwili robisz: zmywasz talerze czy kroisz cebulę, ale robotę masz paskudną, szkoda czasu. Nie złość się tylko, mówię jak jest. Chyba, że jest inaczej i kochasz tą knajpę? W takim razie głowy Ci nie będę zawracał żadną konkretną pracą … w sieci!! Aaaa, mam mówić? Wiedziałem.

No, jak wspomniałem jest robota w sieci i to długoterminowa. Pewien znajomy biznesmen.. nie, nie, nie żaden korp, tylko uczciwie pracujący biznesmen, który własnymi rękami stara się zapewnić dobry byt swojej rodzince. No, więc ten gościu zbiera ekipę netrunnerów do stałej roboty. Chce utworzyć zgraną kompanię i daje stałą pracę. Kumasz bluesa? Stała praca! Wiesz, nie wygłupiajmy się z żadnymi świadczeniami zdrowotnymi czy funduszem emerytalnym, ale kasiora jest tydzień w tydzień. Nie wiem dokładnie co to za robota, bo gdybym wiedział, to sam bym pewnie zaczął to rozkręcać, haha. Ale ponoć wszystko legalnie: żadnych włamań do siedziby Arasaki czy prywatnych vendet przy użyciu zombiaków. W zasadzie tak to mówił, jakby to miała być cholernie nudna robota. Oczywiście w tą nudę to bym nie wierzył.

I jak podoba się? No pewnie, że się podoba. Stary, nie przejmuj się, że nie masz ani super deku, ani wielu programów. Jak mówiłem, nie będziesz musiał przyprawiać starego Saburo o siwe włosy. I co się przejmujesz, że jeszcze wielkich osiągnięć nie masz. Jak byś musiał mieć, to nie szukałbym ciebie, tylko prawdziwych profesjonalistów. Ale ten gościu… nie mówiłem jak się nazywa? Na razie niech wystarczy ci imię: Malone. No, skoro już wiesz jak ma na imię. Malone nie szuka doświadczonych wyjadaczy, bo ci biorą więcej niż on chce dać, a zresztą nie są mu potrzebni. On potrzebuje młodych wilków, takich jak ty, którzy za wszelką cenę chcą się oderwać od krojenia cebuli, a jednocześnie wiedzą, jak w sieci zrobić to i owo.

A teraz posłuchaj, bo widzę że jesteś zainteresowany, więc pogadamy o kasie. W tej knajpie ile mogłeś zarabiać? 500 baksów miesięcznie? 600? Tylko nie wciskaj mi kitu, bo w 1000 nie uwierzę. Zresztą nieważne ile do tej pory zarabiałeś, ważne ile od teraz będziesz zarabiał. Masz, zapal sobie i trzymaj się mocno: przez pierwsze 2 miesiące będziesz miał 2 kafelki, czyli 500 baksów tygodniowo. Nieźle, hę? A później kwota ta tylko może wzrosnąć, nie mówiąc o premiach za ekstra roboty, o których Malone też wspominał. No, ale to nie wszystko. Od każdej roboty trzeba płacić podatek i tym właśnie będę zajmował się ja: przez pierwsze 10 tygodni połowa Twojej stałej wypłaty trafia na moje konto. Mówię oczywiście tylko o stałej wypłacie, wszystkie dodatkowe zielone są dla Ciebie, nie jestem przecież zdziercą. Ale pomyśl: tysiak miesięcznie i bawisz się tym co lubisz, a nie jak dotychczas…

Przemyśl sprawę, i daj mi znać jak podejmiesz decyzję. Wtedy umówię Cię na spotkanie z Malonem. No dobra, chyba tu gdzieś mieszkasz. Aha, jeszcze jedno: robota nie jest niestety od zaraz. Nasz przyjaciel musi najpierw kilka rzeczy zorganizować. Nie wiem co dokładnie, może przeprowadza rozmowy kwalifikacyjne, ha ha ha. W każdym razie jako realny termin podał koniec lutego, może początek marca. Ale jak się zdecydujesz, to nie zwlekaj do ostatniego terminu. Malone nie organizuje szkółki niedzielnej z nieograniczoną ilością miejsc: chcesz się załapać do jego ekipy, to zgłoś się do mnie jak najszybciej. Będziesz miał zaklepane miejsce. Zagwarantować ci niczego nie mogę, ale wiesz jak to jest w życiu: kto pierwszy ten lepszy. No, to trzymaj się. Masz mój numer. Zresztą może w przyszłym tygodniu wpadnę do tej twojej kanjpki na lunch, to będziemy mogli pogadać. Chyba że doradzasz jedzenie u was, ha ha ha!!! No spadaj już, mam następne spotkanie. I uważaj na siebie przyjacielu, świat się zrobił parszywie okrutny.

Koniecznie do mnie napisz: [link widoczny dla zalogowanych]